"Potęga strachu" Wayne'a Kramera uznawana jest, pod względem finansowym, za jedną z największych filmowych porażek mijającego roku. Mimo intensywnej kampanii reklamowej, w której wykorzystano nawet ocierającą się o pornografię interaktywną grę internetową, obraz zarobił w USA niecałe 7 milionów dolarów, a na świecie niewiele ponad 2. I choć realizacja "Potęgi strachu" pochłonęła zaledwie 15 milionów to wynik ten nie zapewnił twórcom nawet zwrotu kosztów produkcji. Nic więc dziwnego, że do wydania DVD film podchodziłem "jak do jeża". Z jednej strony ciekaw byłem nowego filmu autora lubianego przez mnie "Coolera", z drugiej jednak siadałem przez telewizorem z nastawieniem na "totalną kaszanę". Tymczasem czekało mnie pozytywne rozczarowanie. "Potęga strachu", aczkolwiek w kilku miejscach jest na bakier z logiką, okazała się bardzo przyzwoitym i rzetelnie zrealizowanym kinem sensacyjnym, doskonałą propozycją na weekendowy wieczór w towarzystwie znajomych, orzeszków i kilku piwek. Oczywiście bezalkoholowych. Joey Gazelle (Paul Walker) jest szeregowym gangsterem odpowiedzialnym między innymi za pozbywanie się broni używanej z mafijnych porachunkach. Kiedy podczas nieudanej transakcji śmierć ponosi skorumpowany policjant John ma zutylizować charakterystyczny rewolwer, z której go postrzelono. Wbrew poleceniom przełożonych nie robi tego tylko chowa broń w specjalnej skrytce w garażu. Kiedy pistolet znika, a później zostaje z niego postrzelony bratanek szefa rosyjskiej mafii dla Johna rozpoczynają się prawdziwe kłopoty. Wayne Kramer za niewielkie pieniądze zrealizował mroczne, trzymające w napięciu kino akcji, któremu blisko do twórczości takich mistrzów jak Sam Peckinpah, Walter Hill, czy Brian De Palma. W "Potędze strachu" autor "Coolera" zabiera widza w podróż po odpychającym, ale jednocześnie fascynującym świecie zaludnionym przez dewiantów, twardych gangsterów, skorumpowanych gliniarzy i brutalnych alfonsów, w którym nie ma miejsca na litość, a słowo "fuck" praktycznie nie schodzi z ust bohaterów. I choć wiele filmów może pochwalić się podobnymi realiami to muszę przyznać, że Kramerowi udało się je pokazać w zupełnie nowy, intrygujący sposób. Gęstej atmosferze nie dorównuje niestety sama historia pełna naiwnych rozwiązań, nie zawsze logicznych zwrotów akcji i zbyt wielu przypadków. W filmie znalazło się kilka scen, które wystawiają na próbę cierpliwość i inteligencję widza, psując nieco ogólne wrażenie, choć - jak napisałem we wstępie - w miłym towarzystwie można na nie przymknąć oko. :) "Potęga strachu" zwraca na siebie również uwagę dopracowaną i przemyślaną stroną wizualną. Ciekawe sfilmowana przez Jima Whitakera i brawurowo zmontowana historia Johna Gazelle'a, której każda scena bardzo płynnie przechodzi w następną, zapewni wam niecałe dwie godziny dynamicznej i trzymającej w napięciu rozrywki.